Skoro i tak chorujemy to się z Tatusiem wybraliśmy do Łodzi, gdzie Tatuś będzie rzeźbił swoje panele ścienne. Ćwiczy i eksperymentuje, co by technologicznie biznes opanować. A my mu po prostu towarzyszymy, co by samemu w domu nie siedzieć. Kciuki za Tatusia trzymamy, ale wiemy że daleka droga przed nim. Frustracja jest, porażki też, ale i sukcesy różne. Jak już wszystkie zagadki rozwiąże to będzie niezłą karierę w świecie wnętrzarskim robić ;). Kciuki proszę trzymać, bo na swoim wcale łatwo nie będzietak od razu. Ale ryzyk fizy, kto nie ryzykuje, ten nie ma ;). A poza tym fun jest i to mega. A Tatuś ewidetnie odżył, od kiedy sobie kombinuje to tu to tam, to to, to tamto... ;). Mamusia też będzie niebawem przez proces wymyślania pomysłu na życie przechodziła (no chyba że wróci do korpo świata), ale na razie cieszy się tym, że po 15 latach harówki może się cieszyć luzem i nie martwić o jutro.