A Synek namiętnie jeździ naszą furą i na każde pytanie typu "Gdzie jedziesz Synku?" trafia się odpowiedź "Nad moze Mamo". Czasem jedzie do Babci, ale widać że po Rodzicach miłość do wody przejął. Nawet rysunek wakacyjny w żłobku wygląda jak poniżej - czyli piasek, morze i niebo ;). Artysta co? A równo o północy 29 czerwca, w ten fajny piątkowy wieczór, dzwony wybiły ten czas, orkiestra zagrała i ogień na torciku zapłonął ;). Tatuś po skończonym imprezowaniu imieninowym, może spokojnie zacząć imprezę urodzinową. Ciocia Paulina i Wujek Oskar zostali na noc i Synek cały szczęśliwy o poranku. Cały weekend taki miły rodzinny, trochę świąteczny a trochę pracujący (koszenie trawy:)) przypadł Tatusiowi do gustu. Podarki także, więc szczęście i radość ogólna panowała. Fotek wielu brak, bo tak było cukierkowato, że o aparacie Mamusia zapomniała... 100 lat Tatusiu, kochamy Cię ;). Wiesz prawda? :). PS. Fotki z ulubionym żarłem Tatusia, czyli burgerem - to Bobby Burger na Żurawiej. Polecamy. Pychotka.
0 Comments
Dzisiaj w drodze na termy w Mszczonowie usłyszeliśmy „Mamo nie gadaj z Tatą, bo mnie boli głowa. Jedziemy na basen, nie gadajcie.”... Bez komentarza... Basenowa impreza przeniosła się do Piastowa i tu Synek zaprezentował Cioci Lwu siurka mówiąc „Ciocia, to jest siurek Kubusia, nie sowa.” Tym bardziej bez komentarza... A jak widać na fotkach przygotowania do targów trwają, zwiedzanie fabryki zakończyło się pozytywną weryfikacją – „sukces gwarantowany”! Szczególnie, że Synek też dzielnie Tatusiowi pomaga w tworzeniu nowej marki ;). Cioci i Wujkowi dziękujemy za wsparcie!
Julcia ma się świetnie (bo to już na pewno dziewczynka!), waży 330g, nie bardzo się chciała zaprezentować, ale pierwsze podobieństwa do Tatusia ponoć są widoczne ;). Wszystko super, co nie znaczy, że Mamusia może pójść w tango. Pan Doktor pochwalił, że widać, że dbamy o Dzidzię i tak mamy trzymać. Leżeć non stop nie muszę, ale jak tylko czuję brzuch, to szybciutko do trybu leżakowania. Czyli luz i chill out jak dotąd, żadnego przemęczania i tym podobnych, ale odetchnęłam, bo już widać, że łożysko się podniosło i że póki co wsio jest w jak najlepszym porządku. I co by ten stan utrzymać, walczymy dalej! Synek na Dzień Ojca już sprezentował Tatusiowi prezent - patrz poniżej - przepiękny ręcznie robiony breloczek ;)! A dumny był jak paw! Serce Tatusia to nieźle tam zabić musiało. A wizytówki świeżutkie Tatusia wczoraj odebrane wyglądają jak poniżej ;). Mamusię duma rozpiera, a Tatuś jak zwykle skromny i nieśmiały w kwestii swoich poczynań... Wizualizacje najnowsze wrzucę w weekend. Mega zajefajne. Ten Mąż Mój to ma łeb. A sesja brzucha z wczorajszego wieczoru wygląda tak... Maleństwo to to nie będzie....
Synek gada dalej i nie pamiętam na jakich hitach się zatrzymałam, ale codziennie coś nowego nadaje, więc naprawdę trudno nadążyć. Na ten oto przykład kilka przykładów z dzisiaj. Synek "Tygrys! Uwaga! Boję się!", Mamusia - "A czego ten tygrys chce?", Synek "Kubusia mojego!"... Mama "Chcesz napić się z mamą kawy?", Synek "Taaak! Ja ljubię kawę. Badzo ljubię! Wieś?"... Nie minęła chwila kawa się skończyła, Synek zapodał "Habaty teraz sie Kubuś mój. Mama! Sie habaty!"....Na podwórku Synek po wypatrzeniu biedronki "Kubuś zabijać biedonkę"... albo "Mamusia piła dla Kubusia" albo "Łojciec tam!" albo "Tatuś choć, pokaże Kuba" - czyli klasyczne ustawianie starszych po kątach. A i jeszcze a propos lodów "Ljubie lody. Zimne są, ale dobre". A u Babci, żeby Synek po schodach nie chciał wchodzić na górę, czyli do Babci Celiny, ani na dół, czyli do piwnicy, opowiedziałyśmy mu, że tam jest ciemno i w ogóle nie-fajnie. Jak tylko Tatuś przyjechał Synek zdał następującą relację na temat dołu "Tatuś tam jest ciemno, zibo (zimno) i ponuro! Chodź, Kubuś pokaże" i na temat góry "Tam jest ciemno, zibo i Baba chapie (chrapie)"... Powtarza też już wszystko prawie bezbłędnie, więc trzeba się pilnować na maksa - "Luz jak na rybach..." ;).
Skwar jak cholera. Jak było zimno, to się stękało, jak jest upalnie też się stęka... Dogódź tutaj rasie ludzkiej... Mamusia czuję się jakby ważyła 200 kilo...ale tylko pozory, bo dopiero kilogram się przytrafił, poza tym dziś lekkości nadały babskie plotki i ravioli z homarem i innymi specjałami ;). Tatuś walczy dzielnie, bo we wtorek się wystawia na targach w Wawie, więc będzie to coś a la oficjalny launch marki FLUFFO Fabryka Miękkich Ścian. Kciuki trzymajcie. A Kubuś nasz - słów brakuje, bo dawno nie pisałam więc nie wiem od czego zacząć... Może się zbiorę wieczorem, bo teraz myśli skupić nie mogę ;). Ale za to wrzucam fotki z dzisiejszego wydarzenia - w domu wylądowało BMW i to nie byle jakie... :). Teraz Synek i Tatuś mają jeszcze więcej wspólnego ;). Z przemyśleń luźnych i różnych, to byłam dzisiaj na Niepodległości w swoim mieszkanku i zdałam sobie sprawę, że to było 14 lat temu, kiedy ten przełomowy moment nastąpił, czyli kiedy dokonałam zakupu owego. Rok 1999, czyli młoda dupa jeszcze byłam, radość mega, urządzanie własnego gniazdka, 2 kroki od metra, na Mokotowie i kredyt na 20% ;)... Oj, ale było fajnie ;). Przyszłość stała otworem. I 14 lat minęło, a przyszłość dalej stoi otworem i wszystko jest możliwe, i chce się ciągle wszystkiego najlepszego od tego życia naszego i jeszcze nawet lepiej jest, bo człowiek bogatszy w tyle doświadczeń i mądrości! Było fajnie, jest jeszcze fajniej i aż się oczy cieszą, jak sobie wyobrażę, że będzie jeszcze bardziej fajnie ;). Możliwe??? W końcu po to żyjemy co? Żeby sobie stale lepiej łóżko ścielić ;). PS. Dzień bobowo-czereśniowy! Zwariować można takie to wszystko pyszne. Głodni, złaknieni i obudzeni jak niedźwiedź ze snu zimowego ;). Synek wielkim fanem bobu jest... Nie takim wprawdzie, jak kokoladki (czekolady), ale nawet dość dużym ;).
Chłopaki w niedzielę wyjechali na noc, a już w pierwszym komisie w poniedziałek rano Wiesiu znalazł kolejną perełkę do swojej floty i podobno szczęśliwy jak dziecko jest. Teraz mają już chill out i jeżdżą sobie to tu to tam. W środę odbiór o wracają do domku. W czwartek będą ;). Hura!
Synek przez sen jeździł, jak się obudził to jeździł (w pieluszce, nago i w ubraniu - zupełnie obojętny strój był, byle siedzieć na rowerku...), jak dotarliśmy do Blani jeździł. Jeździ non stop... Ale z przerwami - na przykład na PREZENTY u Babci... Jednak słowo prezent jest słowem magicznym. I prezent jest RÓWNY brumowi. Biada temu, kto się zapomni i kupi coś innego na prezent niż BRUM ;)... Babcia się wpasowała i usłyszała, że Kubuś "ljubi prezenty i Babę...."... I co z nim zrobić? Lutek przyszedł, a Kubuś "to jest dziadek Lutek i ma prezent dla Kubusia mojego"... I ZAPOMNIJ TU O PREZENCIE... Ugotowany będziesz na miejscu... Drama ;). PS. Synek sam się potrafi rozebrać od pasa w dół, czyli jedziemy już samodzielnie z gaciami, majteczkami i skarpetkami (zwanymi przez Synka skapetami).
Nadszedł czas na zakup biegówieczki! Synek wybrał sam kolor czerwony, bo podobno jest najszybszy! Pierwsze jazdy z lekką dozą niepewności, ale już za chwilkę Synek okazał się królem podwórka ;). Przy okazji nauczył Stasia sikać jak chłopak, a nie jak baba... Oj się uśmialiśmy... A Rodzice wieczorem w tango z Sąsiadami. Super jak zawsze ;). A jutro albo w niedzielę jedziemy do Blani, a później do Głubczyc. Paweł jedzie z Wiesiem TIRa kolejnego kupować. Ahoj przygodo ;)!
|
Archives
October 2014
|