Nie dość, że słabo się czuję, to jeszcze za oknem tak o to sprawa wygląda... Słabo? I jak tu się w kupie trzymać... Przecież ręcę opadają... Na dodatek, ile razy tutaj wracamy po dłuższej przerwie, to jakiejś alergii dostaję... Katar, kichanie, łeb z bólu o mało nie odpada, jakby migrena z siłą młota waliła, oczy czerwone, łzy lecą jak Niagara... Czyżby organizm całym sobą krzyczał "NIE" ... ;). Tatuś niby lepiej, ale wybrał się na rynek dziś, bo lodówka pustkami świeci... No i jak wrócił, to juz humor był gorszy... Korki, jazda jakby wszyscy prawko kupili i nigdy nikt ich niczego nie uczył, a na rynku zakupy standardowo - "Jak to pół kilo? Nie można pół kilo. Można tylko kilo!"... "Jak to jeden kabaczek? Chybaś zwariował chłopie! Nie można jeden kabaczek...". I tak w kółko... Synek tylko w siódmym niebie, bo dalej odkrywa dawno nie-widziane zabawki i chyba nie udaje, ale naprawdę myśli nasz Cwany Gapa, że to wszystko nowe tutaj... Jakiś sklep z zabawkami czy co?... Z osiągnięć - nauczył się oszukiwać ... i to prosto w oczy... Siedzi w wannie cały szczęśliwy, męczy gąbkę i jak odpowiednio wodą nasiąknie, to bierze do buzi i wyssysa wodę (z tą pianą, z tą oliwką do kąpieli....), jakoby był tak bardzo spragniony... Mamusia mówi NIE i wzmacnia zakaz paluszkiem nununu. Synek grzecznie słucha, uśmiecha się i tylko tak sobie chlapie tą gąbeczką, w ogóle już do buzi nie bierze. Aż do momentu, jak pośle Mamusi zmyłkowy uśmiech i odwróci się pleckami i szybciutko gąbęczka do buzi i mniam mniam, ale pyszna woda, kilka łyczków, póki Mamusia nie zobaczy. Odwraca się z powrotem i udaje niewiniątko posyłając kolejny uśmiech małego oszusta... SŁABO??? Mały cwaniak jeden...