Mamusia wróciła do pracy. Ale miło i sympatycznie. Pół dnia pogawędek i opowiastek, kilka formalności i już. A wieczorem Maho (tureckie specjały polecone przez Cholawków), co by fakt Wielkiego Powrotu uczcić. Się nie napracuję za bardzo, bo do pracy chadzać nie będę (no chyba że się super będę czuła i nudy dadzą mi się we znaki i coś mi się biznesowego zechce zrobić, to z otwartymi rękoma firma każdą pomoc weźmie). Mam leżeć i pachnieć i dbać o Dzidziusia, więc co by skuchy jak u Kubusia nie było, się tym razem grzecznie stosuję i będę leżakować. A jak się sprawa rozwiąże, to dzięki Premierowi naszego Drogiemu będę miała możliwość z Julcią rok na macierzyńskim pobyć. Czyli lekko licząc kolejny Wielki Powrót nie wcześniej niż za półtora roku. I tak oto plany krótko i śreniotreminowe wyglądają. PS. Drugi dzień mega pogody, Synek krótkie gacie i sandały przetestował. Twierdzi, że lubi ;).