Wujo Endrju może spokojnie zostać dyplomowaną Nianią. Daje radę bez dwóch zdań! Synek się rozwija mega – łyżeczką kilka dni temu zaczął operować, a dzisiaj już połowę udało się zjeść (reszta oczywiście na całym ciele, krzesełeczku, podłodze itp...). Cejrowskiego na Madagaskarze wchoneliśmy i tym razem na wycieczkę do Łazienek się wybrać mieliśmy, bo o 12:00 koncert Chopinowski. Ale dupa blada... Synek padnięty po wczorajszych spacerach i sobie taką drzemkę zafundował, że dopiero koło 13:00 ruszyliśmy. Endrju z Miśkami do Łodzi ma wyruszyć koło 15:00, więc ustalone zostało, że idziemy na hamburgera do kultowego Pink Flamingo (w ramach zwiedzania oczywiście...). Pyszna zabawa i pyszne jedzenie. Pożegnanie, a my dalej na spacery rowery. Park Szczęśliwicki zadbany jak zawsze. Na basen się tutaj wybierzemy, bo wygląda super. Na 16:00 udało nam się zdążyć do Łazienek do koncert. Momenty z tych magicznych. Piękna pogoda, cudne miejsce, muzka aż słów brakuje i my wśród tłumu, a jakby w kameralnej Sali. Synek roztańczony od wczoraj na maksa, ewidentnie nie robi mu różnicy czy muza umpa umpa, czy klasyczna ;). Oj ale ubaw... Połaziliśmy dalej to tu tam, Bronka domek obczailiśmy, Aleję Chińską (nówka sztuka), Pałac na Wodzie, Amfiteatr, kaczki, pawie, wiewiórki, widoki, alejki, mosteczki, kanałki i takie tam cuda i piękności. Synek chodzi jak stary i cieszy się nową umiejętnościa na maksa. Zaliczył dzisiaj wprawdzie glebę i pierwsza krew z wargi się polała, ale twardziel jak zwykle – pozbierał się i dalej jak gdyby nigdy nic. PS. Tatuś obudził się z bólem głowy twierdząc,że nie było cugu w pokoju, bo dzrzwi zamknęłam na noc... Ja tam bardziej bym celowała w efekt uboczny przyjętych procentów, ale co ja tam wiem ;)... Narzekania jednak szybko minęły, bo wujo Andrzej Synkiem się zajmował, a my dospaliśmy trochę i od razu forma lepsza ;). Tatuś nawet później w ciągu dnia kilka razy uśmiechem nas zaszczycił i naprawdę mu się z godziny na godzinę humor poprawiał ;). Wczoraj na wszystkich fotkach raczej humor nie dopisywał, ale to głównie z głodu pewnie... ;). Chińczyk cały dzień mu się marzył, ale został dopiero późnym popołudniem zaliczony. PS2. Tak mi się przypomniało, że się Chłopaki Sławkowi chwalili, że z Ronaldo imprezowali, a Sławek na drugi dzień stwierdził, że do niego wpadł Schweinsteiger, nakupował piwa z Biedronki i nieźle się zrobili... Dzisiaj mąż Euro 2012 z Bartkiem chyba u Gutka oglądają, więc nie mogę się doczekać, żeby usłyszeć kogo spotkali... Byle do pierwszego lipca... ;).