Dla odmiany Kubuś ma katarek. Spać nie może, więc niewyspanie daje się we znaki. Sądny dzień przed nami... Synek marudny na maksa, a Mamusi też ciężko po nieprzespanej nocy. Się na siebie trochę złościmy, a później to już na maksa się na siebie wściekamy. A na koniec Synek tak narozrabiał i takie fochy robił, że Mamusia się obraziła nie na żarty, usadowiła się na kanapie i zaczęła czytać książkę. Synek widząc, że to nie przelewki, się zreflektował i zaczął znosić różne różności niby w prezencie, kocykiem nóżki przykrywać, pokazywać stopy („topy”) i całować je ( jak Mamusia może Synkowe stopki, to Synek Mamusine stopichy też a co ;)), sprzątać, robić to, o co Mamusia prosiła, powtarzać Kubusia to Kubusia tamto... Ręcę opadają powiadam Wam... Nieznośne, ale słodkie tak, że długo się człowiek nie-na-gniewa... ;). Odnaleźli dziś koszulkę bożonarodzeniową, którą Synek skitrał podobnie jak inne rzeczy (kopisia w szufladzie ze skarpetkami tatusiowymi, baterie w biedronce, telefon w pudełko na chusteczki i takie tam...), więc żeśmy się wystroili ;). Płatki śliczne śniegowe za oknem sprzyjają świątecznemu lansowi. I jeszcze chciałam powiedzieć, że PAMIĘĆ Synkowa przyprawia mnie o dreszcze... jak ja bym chciała mieć taką pamięć... wie dokładnie w każdej znanej bajce co zaraz się zdarzy, tak samo w książeczkach bajkowych różniastych... tak nas zaskakuje, że czasami słów brakuje, tylko chce się go brać w ramiona i tulić, bo to takie cudne, że takie małe ciało, takie małe skarbeńko ma taki wielki mózg i jest takim mądraskiem! ;). PS1. I jeszcze mi się przypomniało, że w zeszłym tygodniu mieliśmy akcję z ziarnkiem kawy. 5 minut grozy – Synek tak namiętnie wąchał, że sobie do nosa ziarenko kawy wepchnął. Się wszyscy spieliśmy i Mamusia miała „zabieg” przeprowadzić, ale Synek na szczęśćie a-psika zrobił i ziarenko samo wypadło! Uff ;). PS2. Jak widać na fotkach jednak były dzisiaj momenty niemalże szczęśliwością zwane ;).