Rano śniadanko z Ciocią, a później pakowanie (jedno dziecko, a jakbyśmy cały żłobek ze sobą zabierali....) i w drogę na Mazury. Dotarli. Oczy uradowane, bo okolica cudna, miejscówka zajebista i towarzystwo doborowe. Wygląda, że się spoimy i to nie raz... Dziś wieczorem Tatuś zaczyna maraton, bo Niania elektorniczna nam się zepsuła i się będzie trzeba zmieniać. Synek w sódmym niebie – traktor duży, ciocie, wujkowie, zabawki, bilard, ognisko! Do wyboru do koloru i zabawek i atrakcji!