A dzisiaj od rana świętujemy dla odmiany urodziny Mężusia i Tatusia Kubusia. Rodzinne przytulanki, gazetki ulubione do poczytania oraz prezent niespodzianka – przewodnik po Dolnym Śląsku i obietnica wielu wrażeń w tygodniu nadchodzącym ;). A później już tylko zabawa i upał ;). Nie pamiętam, kiedy się tak z nas lało, masakra. Ale jak się cżłowiek dobrze zabawi, to i pot nie szkodzi ;). Impreza przydnia, super się udała. Ślub w Legnicy w pięknej katedrze, a wesele w pięknie zielonym miejscu – rajem dla Kubusia, bo posiadającym fotannę i kamyczki dookoła... (można je śmiało dzionek cały zbierać i wrzucać do fontanny...). Impreza nam się do czwartej rano przeciągnęła, bo Opiekunkę nam Para Młoda załatwiła, więc pierwszy raz od dawien dawna oboje w tango się wybraliśmy. Rodzina i znajomi dawno nie-widziani, fajnie tak, a już zupełnie fajnie jak sobie można swoje korzenie góralskie poprzypominać ;). Tak, tak. Całe 25% to krew góralska. Nie dziw skąd ten charakterek. Wujek Józek wyćwiczył nas w gadce góralskiej, więc pozostajemy nam Maków odwiedzić i w praktyce wypróbować ;). Tatuś się zapalił, bo ewidetnie charakterek u niego a la góralski ;). Trafił swój na swego... Ubawaliśmy się mega, ubaw po pachy, pyszne jedzonko, muza ulalala, tańce hulanki (Synek zaczyna czuć czaczę i kręcic pupką ;)), zabawy, zabawianki i dla małych i dla dużych i ogólnie klasycznie zajebiście ;).