Dzień Kobiet niby taki zapomniany i fafarafa i jaja sobie z Ruskich robimy, że im się wydaje, że Dzień ten to prawdziwie międzynarodowe Święto, a tu jednak tradycja kultywowana jest tu i tam i tu także. I przyznać muszę, że bardzo mnie się to podoba. I ogólnie miło być kobietą i czekoladki pyszne są, a kwiaty cudne i jak Panowie tacy dżentelmeńscy, to świat jakoś tak bardziej kolorowa wygląda i Panie też jakieś takie bardziej promienne ;). Ale ale - jeszcze fajniej niż być sobie kobietą, to być sobie i mieć urodziny. A u nas dzisiaj tort podwójny, bo i pięć lat kończymy i roczek. Pawełek doroślak już niezły, a Kubuś nasz mały rozumek rozwija zwoje jak się patrzy i próbuje nadążać za starszyzną rodzinną.... ;). Oj ubaw po pachy, coś między zoo a muppet show ;). Małolata uczestniczy we wszystkich zajęciach grupowych, tylko słabo jeszcze kuma o co kaman... szybko się wyrobi i będzie pewnie prym wiódł, a na razie - łapy w torcie, kredki w buzi, gwałcenie piłki itp itd... Ale jeden suprajs zrobiony - staje sam! Bez trzymanki i bez świadomości (jak tylko łapie, że sam stoi, w ryk tudzież szybko na dupę bęc....), ale daje radę! Dalej się leni w kwestii chodzenia i picia samemu, ale jak wrócimy Maja się nim zajmie ;););). W końcu ktoś dyscyplinę w tej rodzinie musi trzymać... ;).