Synek kontynuuje etap "moje" (ewentualnie nasze np. w temacie bruma naszego) oraz namiętnie od rana do nocy zapytywuje "cio to???" tudzież "cio to to to?" oraz "cio to było?" (lub "cio to to to było to?" lub "cio to było jest?"). Czas najwyższy na podręcznik dla rodziców pt. "Odpowiedzi na 1000 pytań dziecka"... Inaczej kiepsko widzę nasze najbliższe lat kilka... ;). Już teraz się łapię, że buldożer, spycharka czy koparka to niewielka dla mnie różnica, za to Synek łapie mnie za słówka i poprawia... "To nie to, nie buldożer Mami. To KOPARKA". Jakieś pytania jeszcze?... Idzie, nie idzie, śpi, obudził się, zasnął i inne różne - wie już wszystko, mówi wszystko i zaskakuje dnia każdego. A Mamusia cieszy się dobrym samopoczuciem, więc klasyczny GIT u nas, bo i Tatuś walczy dzielnie, ma dużo roboty, więc zadowolony. Dostał nawet pierwsze zapytanie ofertowe! W czerwcu będzie się wystawiał na targach wnętrzarskich i lada chwila zaczniemy spotkania z potencjalnymi klientami. Fajnie co??? :). Na razie Agencja i projektanci walczą z identyfikacją (logo i takie tam), stroną internetową, wizualizacjami i takimi tam. Wzory wybrane i temat zamknięty. Kolory też. Transport pierwszy paneli wczoraj dojechał, więc "fabryka" zawalona pod sufit. Do przodu więc. W weekend pewnie się weźmiemy za porządkowanie terenu na działce. A już niedługo dłuuugi weekend i wizytacja Cioci Beni, Wujka Sławka i Wujka Andrzeja :). Kubuś przez okno zagląda i mówi "ni ma Wuja"... ;). A ja w ramach dolegliwości ciążowych mam odruch wymiotny na widok książek innych niż thrillery... Po prostu dziwny świat. (Bonifacy by powiedział po prostu koci świat... Ostatnio mielimy non stop w wersji książkowej i bajkowej...).