Fajne miasto na 1 tudzież 2 dni. Jest gdzie połazić, co pozwiedzać, posiedzieć, zakopać się w piasku. Oprócz obowiązkowych: Rynku, Wzgórza Tumskiego, Bazyliki Katedralnej, spaceru nad Wisłą i na molo, koniecznie zajrzeć trzeba do Muzeum Mazowieckiego, znajdziecie tu największą w Polsce (w Europie też pewnie) kolekcje tematyczną "Secesja w Europie i w Polsce". Jak dla mnie naprawdę warto. Niedaleko też jest do Sierpca, więc przy okazji można Muzeum Wsi Mazowieckiej zaliczyć. Aaa, i zoo Płock ma ponoć ładne, ale deszcze nas przegonił i nie zajrzeliśmy.
Może ja zwariowałam, ale jestem tym miejscem oczarowana. Jego autentycznością i kosmicznością... Hicior światowy, ni mniej ni więcej Muzeum Zapałek (w fabryce zapałek) i to w mieście Świętej Wieży. Pasja, kochać co się robi, Ci ludzie, to miejsce, historie, maszyny, zapach, obrazki święta, waga, zapałki,zapałki, dużo zapałek..... po prostu rozkochały mnie w tej śmierdzącej, niszczejącej fabryce. Gość oprowadzał mnie i Kubę, nikogo więcej, za całe 10 zł. Pani puszczała nam filmy (w tym jeden z filmoteki narodowej z 1913 roku!!!! o pożarze w fabryce), tylko nam, bez dopłaty. Sprzęty z początku XX wieku, ale wszystko sprawne, wypasione i w automacie!!!! A na koniec wystawa prac Gościa, który robi rzeźby z jednej zapałki. Synek zakupił całe mnóstwo zapałek w ramach prezentów. Jak dla mnie to miejsce to jakiś kosmos i to taki, który trzeba z całej siły wspierać. Zbierać się i jechać i płacić 10 zł, żeby nie musieli się zamknąć i podawać wieści dalej i podziwiać cuda wianki tego muzeum-fabryki wypasionej.
Od dawien dawna stękałam, że poza różową stroną macierzyństwa jest też ta czarna, ale to stękanie nie wynika stąd, że tak jest, tylko stąd, że w ogóle się o tym nie mówi. Każdy się zarzyna i udaje przed światem rodzinkę z Truman Show, a przecież pojawienie się dziecka na świecie ma różne odcienie. Milion ich właściwie ma i do końca naszego życia to DUŻA (BARDZO DUŻA żeby być precyzyjnym....) cześć całej naszej aktywności. I nie żalę się, nie narzekam, ale wkurza mnie, że TV, prasa i inne bla bla w kółko tylko o cudzie macierzyństwa i milionie radości i nie wiem o czym jeszcze. A gdzie o mega śmierdzącej kupie, oczach na zapałki, chęci wyrzucenia dziecko za okno, chęci skoczenia z okna, wypadających włosach, rozstępach, hemoroidach ciążowych, zafajdanych ciuchach, których nigdy nie da się doprać, o łóżku w kółko obleganym albo przez jedno albo przez drugie "maleństwo", o rozpaczy, niekończących się rozterkach, o bezsilności, o błędach, o upadaniu na pysk, o krzyku, płaczu, milionie chorób, zmartwień, o obserwatoro-komentatorach wszystko wiedzących, którzy dzieci nie mają, albo mieli 100 lat temu, ale wiedzą wszystko najlepiej, o kłótniach związanych z wychowaniem i tak dalej w nieskończoność... I chociaż milion rzeczy bym wymieniła, to i tak za nic w świecie bym się nie zamieniła i nie wybrała innej drogi, ale po co ta obłuda dookoła??? Dzieci to największy skarb, tak, się zgadza, cel życia, miłość największa, cud, radość i tak dalej... ale dzieci to największe wyzwanie naszego życia i niekończąca się ciężka praca, odpowiedzialność na zawsze. Oczywiście jeśli nam zależy i chcemy wychować nasze stworki na ludzi przede wszystkim szczęśliwych. Dobrze, że zaczyna się o tym mówić. Szkoda tylko, że tak rzadko. Rodziców powinno się wysyłać najpierw na Uniwersytet Rodzica, żeby ich nauczyć obsługi dzieci i przygotować na to, co ich czeka, a nie tak wpuszczać do dżungli i czekać, czy odnajdzie drogę. Przez to, że niestety tak się to odbywa, to statystycznie częściej zdarza się, że Rodzice błądzą niż trafiają na to właściwą drogę. A później zgryźliwych tetryków od małego mamy dookoła, którzy do końca życia zagubienie pozostają. Nie twierdzę, że sama jestem Matką Stulecia, ale przynajmniej mam świadomość tego, o czym piszę i staram się na chybcika nauczyć tej roboty, co by dobre fundamenty postawić. A człowiek jest tylko człowiekiem, wiec wiadomo, że nie o doskonałość chodzi, ale o ramy pewne. Ale rozglądając się dookoła, niestety ta świadomość to jednak wciąż rzadkość... Szkoda, bo tylko rosną kolejni nieszczęśliwi ludzie, którzy znowu będą powielać swoich nieszczęśliwych rodziców i tak w kółko. Dobra, żółć się wylała. Taki dzień. A w załączeniu krótki tekst o drugie stronie bycia Rodzicem ;)....
"Lektura" obowiązkowa dla wszystkich rodziców i dzidziusiów (koło 6 miesiąca można śmiało zaczynać ;)). Zabawa przednia, a ile radości ;). Śpiewać każdy może... PS. Dla tych co nie znają historii, to w skrócie dodam, że Tridulki uwielbiamy nie tyko za to, że są super i dzieciaki je po prostu kochają, ale także za to, że stworzyła je na dzieciaków Ciocia Angie W. :). Podziwiam i do tej pory nie wiem jak ona to ogarnęła wszystko logistycznie, ale się udało, więc nie wnikam i wdzięczna jest bardzo! Na wypasie! Bawcie się Rodzicie, czas tak szybko leci, że za chwilę będzie za późno, bo będzie Spiderman, Barbie i inne dziwolągi naszych czasów...
Boże jakże było cudownie oglądać wspólnie Parauszka. Wypasiona bajka (brawo SEMAFOR), ale niestety Synek przerzucił się tego (bez epitetów się postaram....) Scooby Doo i Cars i inne tego typu... Masakra... Ponoć cieszyć się trzeba, jak dziecko ma swoje zdanie i dokonuje różnych samodzielnych wyborów i ma swoje zainteresowania i ulubione zajęcia i różne takie. Taaa. Wprost jest wspaniale. ALe ja się cieszę okrutnie....
Chyba nie pisałam (ależ faux pas!!!) o Mashy, a przecież to nasza miłość rosyjska nieustająca ;). Kuba bardzo lubi, choć jak to z małymi facetami bywa, przychodzi i odchodzi w zależności od nastroju, humoru i pory roku ;). Rodzinnie polecamy bardzo, bo Masha i Niedźwiedź na wypasie jest!
Miało być tak pięknie i już dziś miała być rybka w Sopocie i łażenie starymi śladami, a skończyło się infekcją ucha i całodzienną pielęgnacją Kubusia. Nic to, co się odwlecze, to nie uciecze. A w załączeniu to, co warto zobaczyć, jak się do 3City z dziećmi wybierzecie ;). Miłego! PS. Nasz plan był taki... Piątek w Sopocie: obiad z MCKA Zatoka Sztuki, plażowanie, molo w Sopocie, Plac Zdrojowy 2 (Informacja Turystyczna), spacer Monte Cassino i kolacja w stylu tajskim w Panaya. Sobota w Gdańsku: Gdańsk miasto, Bazylika Mariacka, Ratusz, Żuraw, Sołdek, Ośrodek Kultury Morskiej Gdańsk (obok Żurawia), obiad w TARG RYBNY, Twierdza Wisłoujście i Westerplatte (albo przejazd do Górek Zachodnich, Centrum Konferencyjno-Wypoczynkowe Galion, porty, ulica Stogi do plaży; bardziej na zachód plaża, wydmy gdańskie); kolacja w Gdyni: Good Morning Vietnam albo Dalmacija. Niedziela w Gdyni i na Helu: Gdynia port, tramwajem wodnym na Hel, spacer po helu, plaża, fokarium, rybka; powrót, spacerek w Gdyni, Skwer Kościuszki, Bulwar Nadmorski, Akwarium, Dar Pomorza; wyjazd do Malborka, Zamek w Malborku, powrót do Warszawy. Inne: Muzeum klocków Lego, Swarzewo lub Zoo Gdańsk Oliwa.
Oj tyle tego było, że już nie pamiętam... Ale sobie pamięć odświeżę, żeby Synek kiedyś dla swojego Synka miał gotowca ;). Póki co dzielę się tym, co obecnie namiętnie czytamy... Większość poniższych tytułów to całe serie (np. Tupcio Chrupcio, Flipek, czy seria Mały Chłopiec). A Julka na razie siedzi w Black & White ;).
Czasami różne ważne rzeczy nam umykają... i to poniższe, mimo iż czytane już ze 100 razy chyba, to i tak ginie w codziennej bieganinie. Nich nie ginie, niech się w mózgu wyryje i niech pomaga dziecko na szczęśliwego człowieka wychować.
1) Nie psuj mnie. Dobrze wiem, że nie powinienem mieć tego wszystkiego, czego się domagam. To tylko próba sił z mojej strony. 2) Nie bój się stanowczości. Właśnie tego potrzebuję – poczucia bezpieczeństwa. 3) Nie bagatelizuj moich złych nawyków. Tylko ty możesz pomóc mi zwalczyć zło, póki jest to jeszcze w ogóle możliwe. 4) Nie rób ze mnie większego dziecka, niż jestem. To sprawia, że przyjmuje postawę głupio dorosłą. 5) Nie zwracaj mi uwagi przy innych ludziach, jeśli nie jest to absolutnie konieczne. O wiele bardziej przejmuję się tym, co mówisz, jeśli rozmawiamy w cztery oczy. 6) Nie chroń mnie przed konsekwencjami. Czasami dobrze jest nauczyć się rzeczy bolesnych i nieprzyjemnych. 7) Nie wmawiaj mi, że błędy, które popełniam, są grzechem. To zagraża mojemu poczuciu wartości. 8) Nie przejmuj się za bardzo, gdy mówię, że cię nienawidzę. To nie ty jesteś moim wrogiem, lecz twoja miażdżąca przewaga! 9) Nie zwracaj zbytniej uwagi na moje drobne dolegliwości. Czasami wykorzystuję je, by przyciągnąć twoją uwagę. 10) Nie zrzędź. W przeciwnym razie muszę się przed tobą bronić i robię się głuchy. 11) Nie dawaj mi obietnic bez pokrycia. Czuję się przeraźliwie tłamszony, kiedy nic z tego wszystkiego nie wychodzi. 12) Nie zapominaj, że jeszcze trudno mi jest precyzyjnie wyrazić myśli. To dlatego nie zawsze się rozumiemy. 13) Nie sprawdzaj z uporem maniaka mojej uczciwości. Zbyt łatwo strach zmusza mnie do kłamstwa. 14) Nie bądź niekonsekwentny. To mnie ogłupia i wtedy tracę całą moją wiarę w ciebie. 15) Nie odtrącaj mnie, gdy dręczę cię pytaniami. Może się wkrótce okazać, że zamiast prosić cię o wyjaśnienia, poszukam ich gdzie indziej. 16) Nie wmawiaj mi, że moje lęki są głupie. One po prostu są. 17) Nie rób z siebie nieskazitelnego ideału. Prawda na twój temat byłaby w przyszłości nie do zniesienia. Nie wyobrażaj sobie, iż przepraszając mnie stracisz autorytet. Za uczciwą grę umiem podziękować miłością, o jakiej nawet ci się nie śniło. 18) Nie zapominaj, że uwielbiam wszelkiego rodzaju eksperymenty. To po prostu mój sposób na życie, więc przymknij na to oczy. 19) Nie bądź ślepy i przyznaj, że ja też rosnę. Wiem, jak trudno dotrzymać mi kroku w tym galopie, ale zrób, co możesz, żeby nam się to udało. 20) Nie bój się miłości. Nigdy. Autor: Janusz Korczak (pedagog, pediatra, pisarz, obrońca praw dziecka) Żeśmy się wczoraj zabawiali i przypomniałam sobie, że o tych pozycjach chyba nie pisałam, a toż to błąd wielki!!! Najpierw myślałam, że kolejny "nowomodna" pozycja i przerost formy nad treścią, ale finalnie Herve Tullet i jego dziwności-cudowności książkowe okazały się strzałem w dziesiątkę i super zabawą. Mało tu do czytania, ale mnóstwo do zabawiania ;). Kubuś najbardziej polubił słowo pampuńć z Turlututu i często je powtarza śmiejąc się do rozpuku....
Synuś, ale ty wyrósł! Taki duży jesteś, a Mama nie wie, kiedy tak urosłeś.... Taaaak, duży jestem, bo zjadłem dzisiaj duże śniadanie wies?... Taaa
Z teorii intymności, o dotyku: jest bardzo silnym sygnałem, wywołuje zwykle silne emocje bądź to pozytywne bądź negatywne. Dążymy do dotykania tylko tych osób, które bardzo lubimy i którym ufamy. Przyjazny dotyk pojawia się w związku z tym jedynie wobec osób bliskich. O tym właśnie miało być, a w związku takim, że Dżuls nasz drogi wchodzi w fazę kontaktu z rzeczywistością, tudzież domownikami i zaczyna prawdziwie się "dogadywać" z nami. Jakaż to radość obserwować, jak z warzywka i poczwarki rodzi się mały człowieczek, motylek śliczny. Pieści się cwaniara, przytula, odwraca na boczek, jeden, drugi, na brzuszek, odchyla główkę, przysuwa się, jednoznacznie daje znać, pokazuje, gdzie życzy sobie dotykania, pieszczenia, całowania... zwariować można. I tak to dziś sobie myślałam, że koniecznie muszę o tym napisać, bo to taki ważny etap, ale w tym samym momencie jak sobie myślałam, to Dżuls z pieszczot przeszedł w fazę wysiłku niesłychanego połączonego z głośnym stękaniem, a towarzyszący temu intensywny, znajomy zapach, żeby słowa "smród" nie użyć, dość szybko z tematu intymności przeniósł mnie w krainę kupy ;)..... I tak oto matka filozof za dychę, wróciła do rzeczywistości... Pozdrawiam ;).
Czyli wszystko to, co chłopaki moje lubią najbardziej... trochę czasem niebezpiecznie, ale tylko czasem, bo głównie to się przepychają, tulą, łaskoczą, pieszczą i inne takie tam męskie waleczne ciosy sobie zadają; trochę walk i cały testosteron uchodzi jak powietrze z pękniętego balonu ;). Poza tym ważne to ponoć w wychowaniu dziecka rodzaju męskiego. I jeśli rozsądnie i poważnie "rozgrywane" wcale nie uczy agresji, a pomaga w zrozumieniu przez dziecko co jest na poważnie, a co na żarty, uczy moralności i gry fair oraz zaufania. No proszę, teraz to już nawet uważam to pranie się za wskazane ;). http://www.edukacja-klasyczna.pl/gdy-ojciec-walczy-z-synem
Era strojenia Synka po Mamusinemu dobiegła końca... Synek na zakupach letnich sam wybierał wszystkie kreacje i nieźle się awanturował, kiedy Mama chciała coś przeforsować... I tak oto nasza szafa od dziś zawiera stroje następujące: z motywem Zig Zaga McQueena, ze Spidermanem (odgapione do Kacperka w Blachowni...), w moro (jak się teraz na podwórku tarza w krzakach, to go prawie wcale nie widać, taki to kamuflaż zgrabny, jak ten jeż poniżej...) oraz eleganckie, znaczy z guzikami i białe. Pytam się, czy dżinsy krótkie możemy kupić? "NIE". Ale po cichu dołożyłam, a w domu jak się Tacie chwalił zakupami i odkrył, że jednak dżinsy są, usłyszałam "PRZECIEŻ MIELIŚMY NIE KUPOWAĆ DŻINSÓW", a na twarzy gościła mina Kuby Rozpruwacza w trakcie rozpruwania ofiary czy coś koło tego... Cieszyć się chyba trzeba, bo chłopak wie czego chce. Brawo Synku.... ale trochę żal będzie szmaragdowych tudzież błękitnych wdzianek, kapelusików (Z DASZKIEM CZAPKA MA BYĆ) i tym podobnych...
Oglądając z nami wiadomości i namiętnie obserwując Talibów na ekranie: "Mamo dlaczego on sobie założył oponę na głowę?". Dziś o poranku zaś: "Każdy rycerz ma swój rycerzny strój wies? Elegancką koszulę taką.". A widząc popołudniu pudelka wystrzyżonego na smyczy z Panią spacerującego rzekł (krzyknął...): "MAMO! MAMO! Widziałem barana!"... Taa.
Jeśli Synek śpiewa "potajemnie" coś w stylu "najpiękniejszą mamę mam, ram-pam-pam, a mój tata wszystko wie, ram-pam-pam", znaczy się w przedszkolu kroi się jakaś impra dla Starszych :). Pierwsza to będzie, więc się doczekać nie mogę! Ale czad. Coś pomiędzy Dzień Matki (26 maja) a Dzień Ojca (23 czerwca), czyli Rodziców Dzień. Coś by trzeba w rewanżu przygotować (Dzień Dziecka 1 czerwca...;););).
|
AuthorLola. Żona Suma. Do niedawna aktywna Korporatka, obecnie Matka Jakuba Pawła i Julii Katarzyny, Gospodyni Miejska, zdecydowanie nie-Perfekcyjna Pani Domu i Żona Prezesa Fluffo, Fabryka Miękkich Ścian. A w wolnej chwili po prostu Lola. Taaaa. Categories
All
|