Czyli tekstom Kubusia końca nie widać.... "Babciu, to nie jest żadna Córcia, to jest moja Mama!"
Uprzejmie donoszę, że sezon pierwszy skonsumowany i finalnie okazało się, że do Klubu Wielbicieli serialu dołączył także Tatuś. Czyli finalnie polecamy razem ;). Super film, a Spacey po prostu CZAD!
Od dawien dawna stękałam, że poza różową stroną macierzyństwa jest też ta czarna, ale to stękanie nie wynika stąd, że tak jest, tylko stąd, że w ogóle się o tym nie mówi. Każdy się zarzyna i udaje przed światem rodzinkę z Truman Show, a przecież pojawienie się dziecka na świecie ma różne odcienie. Milion ich właściwie ma i do końca naszego życia to DUŻA (BARDZO DUŻA żeby być precyzyjnym....) cześć całej naszej aktywności. I nie żalę się, nie narzekam, ale wkurza mnie, że TV, prasa i inne bla bla w kółko tylko o cudzie macierzyństwa i milionie radości i nie wiem o czym jeszcze. A gdzie o mega śmierdzącej kupie, oczach na zapałki, chęci wyrzucenia dziecko za okno, chęci skoczenia z okna, wypadających włosach, rozstępach, hemoroidach ciążowych, zafajdanych ciuchach, których nigdy nie da się doprać, o łóżku w kółko obleganym albo przez jedno albo przez drugie "maleństwo", o rozpaczy, niekończących się rozterkach, o bezsilności, o błędach, o upadaniu na pysk, o krzyku, płaczu, milionie chorób, zmartwień, o obserwatoro-komentatorach wszystko wiedzących, którzy dzieci nie mają, albo mieli 100 lat temu, ale wiedzą wszystko najlepiej, o kłótniach związanych z wychowaniem i tak dalej w nieskończoność... I chociaż milion rzeczy bym wymieniła, to i tak za nic w świecie bym się nie zamieniła i nie wybrała innej drogi, ale po co ta obłuda dookoła??? Dzieci to największy skarb, tak, się zgadza, cel życia, miłość największa, cud, radość i tak dalej... ale dzieci to największe wyzwanie naszego życia i niekończąca się ciężka praca, odpowiedzialność na zawsze. Oczywiście jeśli nam zależy i chcemy wychować nasze stworki na ludzi przede wszystkim szczęśliwych. Dobrze, że zaczyna się o tym mówić. Szkoda tylko, że tak rzadko. Rodziców powinno się wysyłać najpierw na Uniwersytet Rodzica, żeby ich nauczyć obsługi dzieci i przygotować na to, co ich czeka, a nie tak wpuszczać do dżungli i czekać, czy odnajdzie drogę. Przez to, że niestety tak się to odbywa, to statystycznie częściej zdarza się, że Rodzice błądzą niż trafiają na to właściwą drogę. A później zgryźliwych tetryków od małego mamy dookoła, którzy do końca życia zagubienie pozostają. Nie twierdzę, że sama jestem Matką Stulecia, ale przynajmniej mam świadomość tego, o czym piszę i staram się na chybcika nauczyć tej roboty, co by dobre fundamenty postawić. A człowiek jest tylko człowiekiem, wiec wiadomo, że nie o doskonałość chodzi, ale o ramy pewne. Ale rozglądając się dookoła, niestety ta świadomość to jednak wciąż rzadkość... Szkoda, bo tylko rosną kolejni nieszczęśliwi ludzie, którzy znowu będą powielać swoich nieszczęśliwych rodziców i tak w kółko. Dobra, żółć się wylała. Taki dzień. A w załączeniu krótki tekst o drugie stronie bycia Rodzicem ;)....
"Lektura" obowiązkowa dla wszystkich rodziców i dzidziusiów (koło 6 miesiąca można śmiało zaczynać ;)). Zabawa przednia, a ile radości ;). Śpiewać każdy może... PS. Dla tych co nie znają historii, to w skrócie dodam, że Tridulki uwielbiamy nie tyko za to, że są super i dzieciaki je po prostu kochają, ale także za to, że stworzyła je na dzieciaków Ciocia Angie W. :). Podziwiam i do tej pory nie wiem jak ona to ogarnęła wszystko logistycznie, ale się udało, więc nie wnikam i wdzięczna jest bardzo! Na wypasie! Bawcie się Rodzicie, czas tak szybko leci, że za chwilę będzie za późno, bo będzie Spiderman, Barbie i inne dziwolągi naszych czasów...
Boże jakże było cudownie oglądać wspólnie Parauszka. Wypasiona bajka (brawo SEMAFOR), ale niestety Synek przerzucił się tego (bez epitetów się postaram....) Scooby Doo i Cars i inne tego typu... Masakra... Ponoć cieszyć się trzeba, jak dziecko ma swoje zdanie i dokonuje różnych samodzielnych wyborów i ma swoje zainteresowania i ulubione zajęcia i różne takie. Taaa. Wprost jest wspaniale. ALe ja się cieszę okrutnie....
Dzięki znajomym odkryliśmy super miejscówkę na tej naszej knajpianej pustyni (Co nieco Cafe na Chrościckiego super jest, ale do jedzenie tylko ciacha i tarta, więc obiadowo średnio). Calabria w Galerii Gawra w Ursusie - i pysznie i super z dziećmi. Ale fajnie ;). Bardzo się cieszymy i będziemy wpadać!
Chyba nie pisałam (ależ faux pas!!!) o Mashy, a przecież to nasza miłość rosyjska nieustająca ;). Kuba bardzo lubi, choć jak to z małymi facetami bywa, przychodzi i odchodzi w zależności od nastroju, humoru i pory roku ;). Rodzinnie polecamy bardzo, bo Masha i Niedźwiedź na wypasie jest!
Masakra... co to się wyprawie to już sama nie wiem... A może wreszcie zamiast przez różowe okulary, to przez zwykłe zaczęłam patrzeć?... Lekarz to nie bóg. Na 7 różnych, którzy Julkowy paluszek oglądali i próbowali coś zrobić, to jeden (o ile się okaże, że faktycznie pomoże) okazał się fachowcem. Całe pudełko maści mam, kilka różnych opatrunków, czyszczeń i nie wiem co jeszcze, Julka skatowana tyle razy, że serce pęka, a rana jak była trzy i pół miesiąca temu, tak jest. Od tygodnia chodzimy do szpitala na Niekłańską (prywatną opiekę już zupełnie odpuściłam, bo to jakiś dramat w tym przypadku się okazał, widać najlepiej sobie radzą z zaczerwienionym gardłem lub zagilonym nosem, bo już akcja bolące ucho Kubusia z dzisiaj na przykład, przekracza ich możliwości...) i zobaczymy co z tego wyjdzie. Pan Doktor twierdzi, że się goi. Jak na moje oko, to słabo, ale może tak ma być. Przynajmniej ma jakiś pomysł na leczenie i ponoć "dobry jest"... Wracamy znowu w poniedziałek, co by sobie z godzinkę, dwie tudzież trzy postać (albo posiedzieć) w poczekalni przyszpitalnej poradni chirurgicznej, a następnie przez 5 minut zostać przez Doktora "przyjęte" (ma wizyty poumawiane co 5 minut, więc czaicie co się tam dzieje?...). Kciuki trzymajcie, bo naprawdę, jak on nie pomoże, to zacznę tam KRZYCZEĆ (kląć przy pierwszej już zaczęłam, dość głośno i wyraźnie...).
Miało być tak pięknie i już dziś miała być rybka w Sopocie i łażenie starymi śladami, a skończyło się infekcją ucha i całodzienną pielęgnacją Kubusia. Nic to, co się odwlecze, to nie uciecze. A w załączeniu to, co warto zobaczyć, jak się do 3City z dziećmi wybierzecie ;). Miłego! PS. Nasz plan był taki... Piątek w Sopocie: obiad z MCKA Zatoka Sztuki, plażowanie, molo w Sopocie, Plac Zdrojowy 2 (Informacja Turystyczna), spacer Monte Cassino i kolacja w stylu tajskim w Panaya. Sobota w Gdańsku: Gdańsk miasto, Bazylika Mariacka, Ratusz, Żuraw, Sołdek, Ośrodek Kultury Morskiej Gdańsk (obok Żurawia), obiad w TARG RYBNY, Twierdza Wisłoujście i Westerplatte (albo przejazd do Górek Zachodnich, Centrum Konferencyjno-Wypoczynkowe Galion, porty, ulica Stogi do plaży; bardziej na zachód plaża, wydmy gdańskie); kolacja w Gdyni: Good Morning Vietnam albo Dalmacija. Niedziela w Gdyni i na Helu: Gdynia port, tramwajem wodnym na Hel, spacer po helu, plaża, fokarium, rybka; powrót, spacerek w Gdyni, Skwer Kościuszki, Bulwar Nadmorski, Akwarium, Dar Pomorza; wyjazd do Malborka, Zamek w Malborku, powrót do Warszawy. Inne: Muzeum klocków Lego, Swarzewo lub Zoo Gdańsk Oliwa.
Od dawna słyszę, że to samo zdrowie, ale jakoś mi się jeszcze w oczy w żadnym sklepie nie rzuciło. Znowu temat powrócił, bo dla odmiany TIME wrzucił listę najbardziej ponoć zdrowych produktów i oto moja brukiew zajęła miejsce numer jeden. Szukać zacznę więc, bo widać zawitać chce do naszego domu ;). Jak nie gotową to może nasiona i hodować będę? :). Inne produkty znajdziecie w załączeniu.
Z wielką radością donoszę, iż Marysia zakończyła chemioterapię i "uznana" została za wyleczoną!!! Nie da się tego słowami opowiedzieć, więc nie będę ględzić, tylko skopiuję relację poniższą, bo wiem, że jesteście Marysią wszyscy przejęci i trzymacie kciuki i modlicie się i myślicie o niej; nie ustawajcie, ale oddech złapcie, bo nasza dzielna dziewczynka najgorsze ma już za sobą!!!!
|
AuthorLola. Żona Suma. Do niedawna aktywna Korporatka, obecnie Matka Jakuba Pawła i Julii Katarzyny, Gospodyni Miejska, zdecydowanie nie-Perfekcyjna Pani Domu i Żona Prezesa Fluffo, Fabryka Miękkich Ścian. A w wolnej chwili po prostu Lola. Taaaa. Categories
All
|